Dziś w nietypowych nieco dla mnie klimatach - chustecznik po chińsku ;) Koleżanka sama wybrała serwetkę, miało być prosto więc dodałam tylko sznurek i drewniane koraliki - coś od siebie musiałam ;)
Dziś znów dwie szkatułki ślubne, mam wrażanie, że ostatnio nic innego nie robię..;) Ale tym razem czas odegrał istotną rolę, miałam 2 dni na zrobienie puzderka... presji nie znoszę, ale za to wyzwania owszem...;) I tak powstało pudełko z fajną retro serwetką na wieku, bardzo bogatą więc dołożyłam tylko kokardkę i dedykację w środku...
Na wykonanie drugiej szkatułki miałam ciut więcej czasu więc wykorzystałam embossing i nowe stemple ;) do tego kokardka i wyszło chyba fajnie, monochromatycznie;) Zdjęcia takie sobie, bo czasu oczywiście mało...;)
Na koniec Lulinek - kot na smyczy - ewenement na wsi...;) I kawałek zapowiadający nową płytę, już nie mogę się doczekać...;)
Witajcie, taki sezon...;) jeszcze 3 są na warsztacie więc temat ślubny mnie nie opuszcza;) Na życzenie szkatułka z przegródkami, w których znalazły się artefakty dla Młodej Pary. Same puzderko szaro białe, przetarte ( wypróbowałam medium do przetarć, fajne ale szału nie ma, stara dobra świeca sprawdza się równie dobrze), wykończone kokardką w urocze serducha i perełkami w płynie.
W załączeniu szkatułka ślubna, pamiątka dla Młodej Pary, która wczoraj sobie przysięgała. Mam nadzieję, że przypadnie im do gustu...;) Wersji było kilka, na początku miała być biało srebrna, ale jakoś za bardzo się błyszczała, więc przemalowałam... później było jej czarno srebrne alter ego ale i to mi nie pasowało do końca... pozłociłam embossingowe srebrne reliefy, przypatynowałam, pomalowałam postarzającą żywicą i jakoś tak fajniej...na końcu wyłożyłam środek koronką, żeby bardziej odświętnie było...
Witajcie;) Pierwszy raz zdekupażowałam cukiernicę, co jest w zasadzie dziwne bo bawię się już w tych klimatach ładnych parę lat;) Surówkę miałam od bardzo dawna, miała być dla mnie, ale jak wiadomo - szewc bez butów chodzi;) nigdy nie było czasu... Aż w końcu koleżance się zażyczyło na prezent dla mamy. No i powstała, różana (bo taka była prośba) miałam nieodpartą chęć potraktowania jej krakiem albo przypatynowania, przetarcia... ale musiałam się powstrzymać, życzenie było jasne: tylko róże i nic więcej;) Już dawno jest u nowej właścicielki a ja ilekroć patrzę na jej zdjęcia to mi się w nuci "Sugar Baby Love...";)
Witajcie;) Przyszło mi wykonać "komplet męski" ...;) rzecz niełatwa... jaki artefakt, jaki kolor, co się będzie podobało? W zasadzie to ja dalej nie znam odpowiedzi na te pytania ;) ale popełniłam taki oto komplet, bardzo prosty: szablon i dużo pasty postarzającej w kolorze ciepłej umbry. Doszły mnie słuchy, że przypadł do gustu..;)
I jeszcze Lulek, kotełek zdziwiony że się już nie mieści pod regałem...;)