niedziela, 29 stycznia 2012

„Jarzynkowe” czyli w nowej skórze ;)

Nie było mnie dość spory kawał czasu – wybaczcie, proza życia zawładnęła moim czasem wolnym, do tego niemoc twórcza, marazm i niechęć ogólna... ale przełamałam się i oto dziś przedstawiam efekt pracy ostatnich tygodni. Mogę śmiało powiedzieć, że po komodzie to najbardziej pracochłonny artefakt z jakim się do tej pory zmierzyłam:) Dokładniej mówiąc postanowiłam przerobić pudło po jakiś gadżetach do wina na szkatułę. Owo pudło leży już u mnie z pół roku z hakiem, ale jego właścicielka jest niezwykle cierpliwą osóbką, ale której już kiedyś robiłam chlebak, z którym też mi trochę zeszło:) Ale do rzeczy, pudło jest dość sporych wymiarów 36 [cm] x 20 [cm] x 12 [cm], więc jak już się za niego zabrałam przyszło wymyślić wygląd docelowy. Postanowiłam wykorzystać nimfę Siemiradzkiego, niezwykle mi się ten obraz podoba i choć rzadko ozdabiam dwa razy tym samym motywem tutaj pasował mi idealnie. Przód i tył w serwetce, miałam tylko jedną taką więc było trochę kombinowania ;) Boki i wieko miały być najpierw w „niby skórze” ale jak się okazało po nałożeniu preparatu ten  źle się zachowuje na gruncie... no i trzeba było wszystko zedrzeć...;) Jednak nie przemawiało do mnie nic innego więc skoro nie udało się zrobić „niby skóry” postanowiłam użyć skóry prawdziwej, dobrze jest tak czasem coś zachomikować, nigdy nie wiadomo kiedy się przyda:) Środek również w skórze, do tego wykończenia farbą reliefową w kolorze starego złota, szablon  i ozdobne zapięcie w tym samym klimacie.... I tak oto prezentuje się szkatułka na biżuterię. Mam nadzieję, że Ci się Jarzynko spodoba:)


I jeszcze kilka zdjęć przed metamorfozą:)


A na koniec, póki jeszcze można ;) coś przyjemnego do posłuchania:) Miłego tygodnia!

niedziela, 8 stycznia 2012

Let there be light..;)

Ze wszystkich miesięcy chyba najbardziej nie lubię stycznia, ciągnie się ubłagalnie, człowiekowi powoli kończą się zasoby energii, brak słońca, kolorów, wszystko szare i uśpione... z niecierpliwością oczekuję wiosny;)  Te właśnie okoliczności przyrody natchnęły mnie do zrobienia świeczników, może jeszcze nie jest ze mną tak zupełnie źle... ;)  bardzo długo czekały na swoją kolej, to jedne z pierwszych rzeczy jakie nabyłam w czasie, kiedy postanowiłam zająć się decupagem :) Ale tak to już jest, wszystko ma swój czas i nic się nie da przyspieszyć. Wracając do meritum: najważniejszym elementem jest szary sznurek, jak już kiedyś pisałam, jeden z moich ulubionych „gadżetów”:) Reszta prosta, orzechowa bejca i serwetka, jak Wam się podoba takie zestawianie? ;)


A na koniec dawka dobrej muzyki, na dobry tydzień:)

piątek, 6 stycznia 2012

Na dobry początek ;)

Coś orientalnego, kolorowego i prostego w zasadzie:) W roli głównej serwetka, do niej dopasowana bejca, a w właściwie trzy, jako wykończenie całości a zarazem element łączący te „dwa światy” bawełniana koronka. Chustecznik już ma nową właścicielkę, odniosłam wrażenie, że się spodobał:)





A na zakończenie z samego szczytu Topu wszech czasów Programu 3go 8 minut klasyki.... Led Zeppelin:)
Miłego weekendu!



Obserwatorzy