Witajcie;) Post dzisiejszy traktował będzie o metamorfozach (nie, jeszcze nie skończyłam remontu…;) dziś będzie o szafeczkach, które przytaskałam do domu wiosną…ubiegłego roku…;) Ich prawowita właścicielka a moja bardzo dobra koleżanka poprosiła o przerobienie soczyście czerwonych szafek z króliczkiem na coś co wpasuje się w jej nową kuchnię (później dołączyła do nich jeszcze jedna szafka;) Spodobał się jej motywy retro sztućców, które ja sama również bardzo lubię i kilkakrotnie już wykorzystywałam. Bardzo chętnie przystałam na taką propozycję, oczami wyobraźni już widziałam porządany efekt… i tutaj się zaczęły schody…;) Pierwotnie szafki były pociągnięte jakąś straszną farbą olejną, która wżarła się w drewno – które jak się później okazało nie do końca było drewnem …;) Zatem pomysł wyszlifowania szafek i zabejcowania poszedł w niepamięć, całość była tą czerwonością przesiąknięta na wylot, zatem zaszpachlowałam dziurki po króliczych łapkach i odłożyłam … a po dłuższym namyśle (ze 2 miesiące jak nic…;) różowawą, ale gładziutką już powierzchnię pomalowałam białą farbą, wyszły cztery warstwy, niby-drewno piło jak cholera przyprawiając mnie o nerwicę… ale w końcu uzyskałam efekt jednolitej bieli na całości. Nieco rozedrgana wewnętrznie odstawiłam szafki na jakiś czas i zdążyła się zrobić jesień za oknem…;) Etap następny to przetarcia na brzegach zatem któregoś październikowego dnia zamalowałam miejsca newralgiczne pięknych białych szafeczek czekoladowym brązem a następnie świecą. Później całość znów na biało ze dwa razy…przetarłam …. I się okazało, że nie mogę znaleźć serwetek, które wybrała sobie Bożenka… masakra… gdzieś zaginęły w czasie remontu… i oczywiście się znalazły ale nie od razu rzecz jasna…;) Nastał nowy rok szafki nie wykończone, właścicielka choć kobieta niezwykle cierpliwa zaczyna się niepokoić a ja znów wewnętrznie rozedrgana…;) Zatem w ostatni weekend poszły w ruch patyny, farby olejne i lakiery śmierdzące…sponiewierałam je okropnie, bez litości...;) kilkanaście godzin schnięcia i koniec…;) Jak wspomniałam do kompletu powstała jeszcze jedna szafka oprócz opisanych tutaj bliźniaczych, ale praca nad nią poszła gładko, z rzeczy ciekawych odwróciłam ją „do góry nogami”, będzie fajna na ozdobne talerze:) Bożenka ma już swój kuchenny komplet u siebie więc ja mogę pokazać go Wam, zdjęcia kiepskie – wybaczcie ale moja cierpliwość do tego kompletu się zupełnie wyczerpała;) Na końcu zdjęcia „przed”. Bożence się podoba i to jest najważniejsze, ale przyznam, że to jak do tej pory najbardziej hardcorowa metamorfoza, jaką miałam przyjemność przeprowadzać…;)
A na koniec z racji minionych Walentynek prawdziwa historia miłosna… ;) Choć powiem szczerze - osobiście preferuję Noc Kupały;)
P.S. Candy trwa, kto chętny do przygarnięcia jaj, zapraszam! :)
Serdeczności!
Serdeczności!
Kawał porządnej roboty!!! Efekt jest super! Warto było się pomęczyć :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDziękuje! heh najważniejsze, że właścicielce się podoba:)))
UsuńSerdecznie pozdrawiam!
Też mam słabość do tego motywu, jest uroczy ;) A problemy techniczno-czasowe z dotrzymywaniem terminów znam doskonale z autopsji... Trudno. Wyszło naprawdę świetnie, więc warto było czekać. Trudno uwierzyć, że dałaś sobie radę z tą czerwienią ;))
OdpowiedzUsuńA, i zapisałam się na candy, dzięki że przypomniałaś,bo mi umknęło.
Tak, jest cudny, jeden z moich ulubionych:) Nie wiem sama jak się to czasem dzieje, chciałby człowiek zawsze wszystko sprawnie załatwić a tymczasem same kłody... ;)
UsuńŻyczę szczęścia w losowaniu! serdecznie pozdrawiam!
Czerwone straszyły okropnie, teraz są piękne. Dużo roboty a jaki efekt. Wspaniałe szafeczki, sama bym takie chciała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Renii
Tak, choc lubię czerwień (szczególnie na paznokciach;) to w tym przypadku ja serdecznie znienawidziłam...:)))) heh ale się udało:)
UsuńDziękuję i pozdrawiam!
motyw ktory lubie:)
OdpowiedzUsuńśliczna metamorfoza!
OdpowiedzUsuńMęczyłaś się, męczyłaś, ale warto było bo efekt jest super, a porównanie przed/po to już sprawia, że szczęka opada ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie:)
UsuńJesteś Wielka, Jak pozbieram szczękę z podłogi to może wymyślę jakieś lepsze komplementy. Podziwiam z całego serca!!
OdpowiedzUsuńzaraz się zaczerwienię jak te szafki:))))
UsuńDziękuje, serdecznie pozdrawiam!
Długo to trwało ale było warto :)
OdpowiedzUsuńTwoja koleżanka ma teraz piękne szafki z "najprawdziwszego" drewna :)
hehe, no dojrzewało, dojrzewało....;)
Usuńdziękuje i pozdrawiam!
Szacun! Piękna metamorfoza! Wspaniałe rzeczy dojrzewają zwykle powoli;)
OdpowiedzUsuńWitajcie Przemiłe Komentatorki Dzieł Wielkich!
OdpowiedzUsuńTu Bożena z małej wsi na Podbeskidziu, szczęśliwa posiadaczka szafeczek, półki i chlebaka (sic!) z ulubionym motywem kuchennych sztućców. Ja sama oczom nie wierzę, że to zdublowane czerwone szaleństwo zmieniło się w szafeczki jak marzenie. Syn Adaś z uśmiechem skomentował mój wytrzeszcz oczu: co Ci mamuś, runął stary świat?! Mało mówi, ale celnie.
Aniu, Aneczko, Gwiazdo Beskidzka - napiszę prosto, może siermiężnie, ale szczerze bo z serce: dziękuję Ci bardzo!
Pozdrawiam,
Bożena z młodzieżą.
Bożenko, no i najważniejsze, że Tobie się podoba,gdy zobaczyłam Twoją reakcję na własne oczy odetchnęłam z ulgą:) Bo wyżyłam się przy postarzaniu konkretnie:)))
UsuńCiesze się bardzo! Serdeczne uściski!
Zmieniłaś je nie do poznania. Są piękne !! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) pozdrawiam!
Usuńgratulacje metamorfozy , tylko pozazdrościć talentu ;)
OdpowiedzUsuńrewelacyjna metamorfoza, uwielbiam takie! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję! Metamorfozy fajne są, dają dużo satysfakcji:)
UsuńAleż Ty piękne rzeczy potrafisz robić... Aż nieprawdopodobne!!
OdpowiedzUsuńMimo tych perypetii szafeczki wyszły pięknie. Sporo pracy, ale za to efekt rewelacja. Kurcze po tej przeprowadzce też tak mam. że wszystkiego szukam i nic nie mogę znaleźć. Życzę Ci szybkiego skończenia remontu,pozdrawiam
OdpowiedzUsuń